Odpowiedź na to pytanie to kwestia bardzo indywidualna. Nikt nie może
podjąć tej decyzji za nas, nikt też nie powinien przekonywać nas, że jedno
rozwiązanie jest lepsze od drugiego. W takim razie co wybrać i jak podjąć tę
decyzję? Przede wszystkim nie kierujmy się emocjami. Zdaję sobie sprawę, jakie
to jest trudne, jednak tylko chłodna kalkulacja i trzeźwe spojrzenie w
przyszłość daje jako takie zabezpieczenie przed wpędzeniem się w finansowe
tarapaty. To tak ogółem wstępu, a teraz do rzeczy. Jak już wspominałam, u nas
momentem decydującym były zaręczyny. Trzeba zamieszkać razem, no bo jak mamy
budować wspólną przyszłość mieszkając z rodzicami. Najprostszym i najszybszym
rozwiązaniem wydaje się być wynajem, ale czy najkorzystniejszym. Z założenia K
jest przeciwnikiem kredytów, ja zresztą też ale chcąc odłożyć potrzebną kwotę
na zakup chociażby kawalerki czekałoby nas ładnych parę lat osobno.To nie tak,
że nie mieliśmy żadnych oszczędności. Myśl o kupnie mieszkania krążyła w naszych
głowach już dużo wcześniej, a mieszkając u rodziców naprawdę da się odłożyć
trochę grosza. Jest to tylko kwestia chęci, wyznaczenia sobie priorytetu i
dużego samozaparcia. Stanęliśmy przed odwiecznym dylematem wielu par, K chcę
wynająć ja chcę kupić. Kłócić się o to szkoda nerwów. Tylko spokój i racjonalne
podejście do tematu może nas uratować. Podliczyliśmy nasze zaskórniaki, na wkład
własny powinno wystarczyć. Rodzice zaoferowali pomoc (chyba mają dosyć dzieci w
domu :)). Ale to tylko mała część tego co potrzebujemy. Bez kredytu nie ma
szans. No to może jednak wynajem? Nie, nie, nie chcę wynajmować, nie chcę płacić
czyjegoś kredytu czy faktycznie inaczej się nie da? K umowa o pracę na czas
nieokreślony, ja umowa o pracę na czas określony, czy w takim przypadku
dostaniemy kredyt? Nie ma co gdybać, trzeba to sprawdzić. Po rozmowie z kilkoma
doradcami okazało się, że lepiej jak K sam będzie ubiegał się o kredyt, ja tylko
zaniżam naszą zdolność kredytową. Nie rozumiem tego do końca, ale na mądre
bankowe przeliczniki nie ma mocnych, tak jest i koniec. Ok mamy troszkę
oszczędności, powinno udać się otrzymać kredyt, więc jest szansa na kupno
mieszkania. Czas określić czego oczekujemy i czy środki, którymi dysponujemy nam
na to pozwolą. Nie chcemy się spłukać do ostatniej złotówki. Staramy się być
rozsądnymi ludźmi, dlatego ustalamy, że rata kredytu i opłaty za mieszkanie
muszą być na takim poziomie, że w razie czego sobie poradzimy. Kredyt to duża
odpowiedzialność, bank nie ma skrupułów i w jednej chwili może zabrać to, na co
tak ciężko pracowaliśmy, dlatego priorytetem staje się możliwość zapłaty raty za
wszelką cenę. Obmyślamy plan awaryjny, jest samochód, który w ostateczności
można sprzedać, w najgorszym scenariuszu można też wynająć mieszkanie i wrócić
na garnuszek do rodziców lub rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady :). Będzie ciężko, wymagania
konkretnie ustalone, a możliwości ograniczone. Wyliczając wszystkie za i przeciw
udaje mi się przekonać K, że w dłuższej perspektywie czasu kupno mieszkania
będzie dla nas dużo bardziej opłacalne niż wynajem. Jak sami widzicie, dylematów
przy podjęciu tej decyzji mieliśmy sporo. Czy okazała się ona słuszna, czy
wzięliśmy pod uwagę wszystkie możliwości? Czas pokaże, czeka nas "kilka" ładnych
lat z kredytem na głowie, ale w perspektywie płacimy za swoje i to jest dla nas
największą motywacją.
Co do odstępnego, inaczej wynajmu długoterminowego. Przepisy są dość
niejasne w tej kwestii, jednak warto wziąć również takie rozwiązanie pod uwagę.
Oglądaliśmy parę mieszkań za odstępne. Ich ceny wahały się od około 20 do nawet
i 60 tyś. Są to jednak zazwyczaj mieszkania do generalnego remontu, a wkład
finansowy, który poniesiemy, nie będzie zwrócony. Czynsz w takim mieszkaniu
również jest zdecydowanie wyższy niż np. w mieszkaniu spółdzielczym i dochodzi
kwestia ogrzewania. Ponieważ większość takich mieszkań mieści się w kamienicach,
to są to mieszkania wysokie, ogrzewane gazem lub prądem, a przynajmniej my na
takie trafialiśmy. Wszystko jest kwestią kalkulacji, możliwości oraz
opłacalności takiego rozwiązania, a akurat w naszym przypadku to nie było to,
czego oczekiwaliśmy.
P.S. Życie bardzo szybko potrafi zweryfikować nasze założenia, 3 dni temu
dostałam wypowiedzenie w pracy :(. O tym czy i jak sobie radzimy w kolejnych
postach :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz